Dużo piszemy tutaj na temat kluczowej roli snu w prawidłowym funkcjonowaniu organizmu i po prostu – zdrowym życiu. Nie bez przyczyny – dobrej jakości sen (wraz z umiarkowaną aktywnością fizyczną) to działające, najłatwiej dostępne i bezpłatne narzędzie do „samoleczenia“. Przyznam, że po przeczytaniu rewelacyjnej książki dr Matthew Walkera „Dlaczego śpimy“ jego rola jest dla mnie bezdyskusyjnie nieprzeceniona. Prawdę mówiąc myślę, że dobrej jakości sen to remedium na większość dotykających nas dziś chorób – nie przesadzam ;), a niedowiarków odsyłam do wspomnianej monografii. Z pewnością znaczna część z nas zdaje sobie sprawę z negatywnych konsekwencji zdrowotnych długotrwałej bezsenności. Jednak rzadko myślimy o niej jako o potencjalnej przyczynie śmierci. Śmiertelna rodzinna bezsenność, będąca tematem niniejszego artykułu jest chorobą, która absolutnie potwierdza priorytetowość snu w życiu człowieka.
Zapotrzebowanie na długość snu znacznie różni się w zależności od gatunku zwierząt – żyrafy przykładowo potrzebują jedynie 2 godziny snu na dobę, nietoperze zaś, do swojego prawidłowego funkcjonowania wymagają nawet 20 godzin. W przypadku ludzi, mówi się że około 6-8 godzin snu umożliwia pełną regenerację i zapewnia dostateczny odpoczynek (wiadomo oczywiście, że jest to kwestia niezwykle mocno indywidualna). Podczas snu mają miejsce setki (jeśli nie tysiące) procesów biochemicznych. Upraszczając jednak można powiedzieć, że w czasie gdy śpimy następuje regeneracja organizmu, konsolidacja pamięci, spowolnienie metabolizmu ciała (pozwalające oszczędzić znaczne ilości energii), a także naprawa uszkodzeń komórkowych – możliwość działania systemów naprawiających DNA i po prostu – zapobieganie mutacjom. Z badań przeprowadzonych przez Amerykańską Akademię Medycyny Snu wynika, że na bezsenność przewlekłą (brak snu przez co najmniej trzy dni w tygodniu przez ponad trzy miesiące) cierpi około 10% populacji, natomiast bezsenność okresowa (brak snu pojawiający się przez okres krótszy niż trzy miesiące) to problem nawet 35% ludzi. Faktem jest, że śpimy coraz krócej a nawet jeśli już tak się dzieje, to jakość tego snu jest coraz gorsza. Na „naszym podwórku“ sytuacja również nie jest najlepsza. Szacuje się, że na początku 2001 roku zaburzenia snu deklarował co trzeci Polak, a obecnie mówi się, że problem ten dotyka nawet 50% polskiego społeczeństwa. Wśród głównych winowajców tego stanu rzeczy upatruje się stresujący tryb życia lub zaburzenia wytwarzania melatoniny (pokłosie nieprawidłowego rytmu dobowego!). Osoby z zaburzeniami snu charakteryzują się między innymi poczuciem przewlekłego zmęczenia i rozdrażnienia, mają problemy z koncentracją, a znaczne osłabienie układu odpornościowego pociąga za sobą liczne i powracające infekcje. Takie zaburzenia leczone są najczęściej farmakologicznie, a niekiedy także w połączeniu z interwencją psychologa. Działanie niosące pomoc osobom cierpiącym na zaburzenia snu w tym przypadku jest możliwe, ponieważ możliwe jest wyeliminowanie nie tylko objawów, ale także przyczyn istniejących nieprawidłowości. Sytuacja znacznie trudniejsza i wyjątkowa ma miejsce w przypadku śmiertelnej bezsenności rodzinnej (ang. Fatal Familian Insomnia – FFI). Dlaczego? Ponieważ ten wyjątkowy przypadek zaburzeń snu wciąż jest nieuleczalny i jak sama nazwa wskazuje – prowadzi do śmierci.
Śmiertelna bezsenność rodzinna
Pierwsze wzmianki o tej niezwykle rzadkiej, dziedziczonej w sposób autosomalny, dominujący chorobie, pojawiły się w 1979 roku. Wspomniany sposób dziedziczenia oznacza, że przekazywana cecha sprzężona jest z chromosomami innymi niż chromosomy płci i ujawnia się zarówno w układzie heterozygotycznym jak i homozygotycznym (w przeciwieństwie do dziedziczenia autosomalnego recesywnego). Innymi słowy mutacja pojawiająca się u jednego z rodziców wystarczy do manifestacji choroby.
Jak wskazują dane naukowe – FFI w większości przypadków dotyczy Włoch. Pierwsze zgony będące jej następstwem zostały odnotowane przez włoskiego lekarza Ignazio Roitera, który analizował przypadki zgonów włoskiej rodziny spowodowane właśnie, jak określono „śmiercią z powodu bezsenności”. Kilkadziesiąt lat później, w 2006 roku, D.T. Max wydał książkę „The family that couldn`t sleep“, w której przybliżył historię analizowanej przez Roitera rodziny. Występowanie tej choroby jest niezwykle rzadkie, a każdy jej przypadek zawsze związany jest z niezwykłym zainteresowaniem badaczy. W 2016 r., w jednym z artykułów opublikowanych na stronie BBC, opisany został przypadek 53-letniego mężczyzny, którego ojciec oraz obie siostry dotknięci byli FFI. Mężczyzna rozpoznawał u siebie niepokojące objawy, manifestujące się początkowo znacznie zmniejszonymi źrenicami. Wraz z biegiem czasu zaczął obserwować u siebie impotencję, drżenie mięśni oraz problemy z układem pokarmowym oraz główny objaw – narastający brak snu. Diagnozę potwierdził doktor Pietro Cortelli z Uniwersytetu w Bolonii, niestety kilkanaście miesięcy później mężczyzna już nie żył. Chory, mając świadomość tego, że dotknięty jest tą rzadką i bezlitosną chorobą, wyraził swoją ostatnią wolę – chciał by jego mózg wykorzystany był do badań nad tą chorobą. Kolejny przypadek śmiertelnej bezsenności rodzinnej pochodzi z analiz psychologa Joyce`a Schenkein`a z Touro College w Nowym Jorku. Opisał on przypadek mężczyzny, u którego w latach 90. stwierdzona została FFI. Pacjent ten przed chorobą był bystrym, ambitnym i bardzo wesołym człowiekiem. Badacz prowadził z nim długie rozmowy przez sieć radiową i stwierdził, że choroba postępowała u niego błyskawicznie. Obserwował u chorego znaczne rozchwianie emocjonalne, duże rozdrażnienie i problemy z wysławianiem się spowodowane już kilkudniowym brakiem snu. Wobec mężczyzny podejmowany był szereg terapii – próbowano zarówno suplementacji witaminami, jak i leczenia środkami ułatwiającymi zasypianie (ketamina, diazepam). Stosowano także komorę deprywacyjną (zwaną inaczej komorą deprywacji sensorycznej, metoda ta polega na zamierzonej redukcji lub usunięciu bodźców działających na jeden lub kilka zmysłów), co prawda przyniosła ona choremu ukojenie i prawie 4-godzinny sen, jednak po przebudzeniu czuł on bardzo silny dyskomfort, wywołany przez halucynacje. Jako „ostatnią deskę ratunku” wykorzystano także terapię elektrowstrząsami, podejście to jednak również zakończyło się fiaskiem – spowodowało amnezję. Także w tym przypadku, kilka lat bezowocnych, niezwykle trudnych zmagań z chorobą zakończyło się śmiercią.
Przyczyna choroby
Podobnie jak powszechnie znana światu choroba Creutzfeldta-Jakoba oraz głośna niegdyś choroba szalonych krów, FFI należy do chorób prionowych. Priony to zainfekowane białka, które tworząc skupiska w wybranych częściach mózgu, prowadzą do utraty tkanki nerwowej. Następstwem tych uszkodzeń jest charakterystyczny obraz mózgu, który z czasem zaczyna przypominać gąbkę – stąd też choroby prionowe nazywa się ogólnie gąbczastymi encefalopatiami. Istotnym elementem jest tu zmienna genetyczna, ponieważ za namnażanie się prionów odpowiada mutacja genetyczna w genie PRNP. Patologie wywołujące śmiertelną bezsenność rodzinną spowodowane są gromadzeniem się prionów w obszarze wzgórza. Jest to ta część mózgu, która odpowiada za regulację układu autonomicznego, m.in. kontrolę temperatury, wydzielanie hormonów, ciśnienie krwi oraz tętno. Zaatakowane przez priony wzgórze skutkuje zaburzeniem funkcjonowania tej struktury a w organizmie chorego zaczyna panować całkowity brak równowagi. Temperatura ciała (zwykle niższa w trakcie snu) pozostaje wysoka, czego skutkiem jest podwyższone ciśnienie krwi – zatem chory znajduje się w ciągłym stanie czuwania. W trakcie fizjologicznego, prawidłowego snu obserwuje się naprzemienne występowanie dwóch faz – fazy REM (faza szybko poruszających się gałek ocznych, pojawiająca się co ok. 90 minut, podczas której konsolidujemy pamięć i śnimy) oraz fazę non-REM (wolnofalową, oznaczającą płytki sen). U chorych dotkniętych FFI stwierdza się brak fazy REM i jak można wywnioskować – skutki tej nieprawidłowości są niezwykle istotne. Chory znajduje się w ciągłym stanie czuwania i mimo ogromnego zmęczenia nie jest w stanie zasnąć. Z czasem, znacznemu pogorszeniu ulega pamięć, pojawiają się ataki paniki i halucynacje. Postęp choroby jest niezwykle szybki. Pierwsze objawy mogą wystąpić między 30. a 60. rokiem życia, ale do śmierci dochodzi już od pół roku do trzech lat od zdiagnozowania choroby. Manifestacja choroby i jej przebieg jest kwestią mocno indywidualną, a kluczowym czynnikiem determinującym jest kondycja i odporność organizmu.
Choroba ma cztery stadia rozwoju:
- Chory cierpi na nasilającą się bezsenność, skutkującą atakami paniki oraz fobiami.
- Halucynacje oraz ataki paniki stają się bardziej zauważalne.
- Całkowita niezdolność do snu pociąga za sobą szybką utratę masy ciała pacjenta.
- Ostatnią fazą choroby jest demencja i całkowity brak kontaktu, czego konsekwencją jest śmierć.
Czy pojawienie się mutacji to wyrok?
Jak w przypadku wielu chorób dziedzicznych, także wykrycie nieprawidłowiści genetycznej odpowiedzialnej za występowanie FFI, może niekiedy wydłużyć czas życia chorego i zwiększyć nieco jego komfort. Niestety, jak opisują badacze zajmujący się tą chorobą, w przypadku FFI zazwyczaj pojawia się ten sam, uniemożliwiający jakiekolwiek działania problem – strach. Znaczna część osób będących nosicielami mutacji odmawia uczestnictwa w badaniach bądź zapoznania się z jego wynikami. Ponieważ gen wywołujący FFI przekazywany jest potomstwu w sposób dominujący, każdy z członów rodziny ma 50% szansy na usłyszenie tej fatalnej (dosłownie…) diagnozy. Ogromny strach przed śmiercią z wycieńczenia powoduje, że obarczeni wadliwą kopią genu ludzie najczęściej wolą pozostawać w niewiedzy. Niestety, aż u połowy osób, które dowiedziały się o nieuchronnej chorobie pojawiły się bardzo silne zaburzenia psychiczne: niepokój, depresja, ataki agresji i paniki oraz próby samobójcze.
Czy można oszukać przeznaczenie?
Niestety dane nie są optymistyczne. Analizy naukowe wskazują, że obecne nie istnieje skuteczna terapia wobec FFI. Stosowane jest jedynie leczenie paliatywne. Nadzieje dały badania na zwierzętach, w których zastosowanie kilku środków farmakologicznych (kinakryny, mepakryny oraz amfoterycyny B), co prawda spowolniło rozwój FFI, ale niestety całkowicie zawiodło w przypadku prób klinicznych z udziałem ludzi. Światełko w tunelu wydaje się nieść immunoterapia – wśród metod leczenia wskazuje się szczepienia przeciwciałami, szczepionki wzbogacone w komórki dendrytyczne oraz transfer fizjologicznych białek prionowych CD4+ limfocytów T. Obecnie prowadzone są badania nad skutecznością oraz bezpieczeństwem tych rozwiązań.
Źródła:
- https://www.ncbi.nlm.nih.gov/books/NBK482208/
- https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/16109494
- https://rarediseases.info.nih.gov/diseases/6429/fatal-familial-insomnia
- http://www.bbc.com/future/story/20160118-the-tragic-fate-of-the-people-who-stop-sleeping
- https://aasm.org/
Przeczytaj też artykuł o śnie polifazowym.
Komentarze
wiktoria
Jestem naprawdę bardzo zafascynowana tą chorobą i szukam o niej coraz więcej informacji. ten artykuł był mi bardzo pomocny. Dziękuję serdecznie